Co jest kulane #82 czyli o potędze instytucji Video-bloga słów kilka

Jestem wiernym fanem dzienników w formie wizualnej niemal od zawsze. Niezależnie od dziedziny, która w danym momencie życia była w sferze moich zajawek/zainteresowań podziwiałem tych, którzy w umiejętny sposób potrafili dokumentować swoją drogę i dzielić się tym doświadczeniem. Fakt, że internet dziś działa tak prężnie pozwolił ową gałąź rozpędzić, a co za tym idzie Videoblogi wysypują się z rękawa niemal każdego dnia. 

 Zdaje sobie sprawę o potędze i sile trendu algorytmów. Lubimy patrzeć, słuchać i podglądać innych a oni tam za tymi ekranami tylko liczą, klepią i dumają nad naszymi preferencjami. I choć sam jestem gorącym orędownikiem słowa pisanego to również od kilku lat dukam za mikrofonem Wolnej Maty, a formy wizualnej jeszcze się nie dorobiłem. Zwalam to na prozę życia, umiem w wymówki całkiem nieźle, ale zdaje sobie sprawę ile mógłbym tym zyskać. Póki co jednak mówię, piszę, a obiektyw kamery zostawiam tym którzy robią kawał niesamowitej roboty. 

 Taki dobrze wyprodukowany Vlog (i nie mówię tu o kwestiach budżetu) jest naprawdę kawałkiem dobrej rozrywki do kawy, który jednocześnie może sprzedać fajne pomysły oraz dać kopa na rozpęd w zamulone dni, kiedy tak już średnio się chce. Oczywiście z racji na charakter zawodowy najwięcej oglądam materiałów branżowych, zarówno tych naszych jak i zza oceanu, ale ów wspomniany algorytm czasem podsuwa mi ciekawostki ościenne, które później wrzucają mnie w meandry tematyczne i jest pozamiatane. Świat jest ultra-ciekawy i fakt, że ktoś poświęca cenny czas na wizualną dokumentację swoich doświadczeń to naprawdę jedna z najbardziej fundamentalnych wartości tego wirtualnego medium. 

 To właśnie dzięki temu często mamy inside i możemy zajrzeć w codzienne rutyny tych, którzy weszli na wyżyny umiejętności w swoich dziedzinach. Nierzadko miałem wrażenie, że taki materiał w pewien sposób uczłowieczał bohatera, który jak się okazuje w swoim codziennym życiu nie robi nic nadzwyczajnego, a jedynie podporządkowuje się swoim rutynom. Sam od dłuższego czasu żyje w trybie mata – kuchnia – plac zabaw – łóżko i wiem, że nie ma tu fajerwerków a jedynie jakiś wewnętrzny, względny spokój ducha. 

 Ostatnio jakoś zaczepiłem się na Vlogu, który dokumentował trip ekipy AOJ do Japonii. Pamiętacie te Jedi-Jitsu, które Rafa Mendes wyczyniał na tamtejszych turniejach ? Sztafeta pokoleń przeszła na Tainana Dalpre. Anyway, przy okazji tego dokumentu objawiła mi się zgoła inna narracja niż tą którą znamy ze współczesnych. Tainan sporo mówił o sympatii i szacunku do kultury Japońskiej, kadry w filmie z seminarek i zawodów pokazywały społeczność fanów AOJ w tym kraju i przede wszystkim biło z tego filmu jakimś takim zapomnianym przekazem. Nie wiem, być może to moje subiektywne odczucie ale zobaczyłem i usłyszałem tam filozofię Jiu Jitsu na której się wychowałem i której w dzisiejszych czasach nie da się spieniężyć. Nie było trolowania i w sumie nie było nic co by mogło wywołać sensacje na klik bajty, odniesienia w mediach i rozgłos. Było słowo. Był przekaz, który wychodził od topowego zawodnika wychowanego od dzieciaka w środowisku które go ukształtowało jako człowieka i sportowca.

Polecam obejrzeć, abyście sami mogli wyciągnąć swoje wnioski i oczywiście polecam płynąć Vlogowym oceanem bo to bardzo fajne rzeczy są ! 
Zdrówka.

Tekst: Łukasz Truskolawski 

CO JEST KULANE?

Przeczytaj także